Graspop Metal Meeting 2025 czyli koncertowe rozczarowanie roku !!!!

 To nie tak, zupełnie nie tak miało to wyglądać. Ale po kolei. Równo rok temu w ponury, zimny i deszczowy dzień 19 czerwca 2024 roku wyruszyliśmy z Izydorem na nasz pierwszy wspólny koncert, ba festiwal GMM 2024. Graspop Metal Meeting bo tak nazywa się to wielkie muzyczne święto, jedna z największych tego typu imprez metalowych w Europie. Pierwsza wizyta na Graspop po mimo fatalnej pogody wywarła na nas olbrzymie wrażenie i stąd też zrodził się pomysł powrotu tutaj za rok na dłużej niż jeden dzień. Dlatego też to wszystko czyli cała nasza pierwsza wyprawę na GMM 2024/opisze w oddzielnym tekście.. Teraz zaś skupimy się na wydarzeniach z ostatniego GMM 2025. Ktoś zapyta dlaczego tak wielkie rozczarowanie skoro tak bardzo chcieliśmy tam pojechać na dwa dni ze wspaniałą muzyką i super rockową atmosfera i w ogóle ze wszystkim co wiąże się z takimi wydarzeniami. Co poszło nie tak że że czuję tak wielkie rozczarowanie oraz jakiś wewnętrzny ból i niespełnienie ? Wielkie muzyczne niespełnione marzenie.


Wszystko zaczęło się dobrze a nawet bardzo dobrze. Był piątek i piękny słoneczny dzień a Izydor miał napisać przedostatni egzamin w swojej szkole i tak też się stało. Odebrałem go z parkingu i szybko do domu , małe jedzenie , koszulki ulubionych zespołów na grzbiet i w drogę na największe muzyczne wydarzenie tego roku. Kilka tygodni wcześniej zarezerwowałem nam w pobliżu festiwalu pokój z noclegiem oraz śniadaniem by wypocząć przed następnym festiwalowym dniem. Pokój  fajny w cudownym miejscu, w domu otoczonym drzewami i pobliskim parkiem w sam raz na odpoczynek po wyczerpującym dniu z głośną  metalową muzyką. Podróż też niczego sobie, upłynęła nam szybko na słuchaniu ulubionych utworów, tylko mały korek przy wyjeździe z Antwerpii a tak to pełny luz. Parking również mieliśmy zarezerwowany wcześniej na dwa dni, tak że tylko szybka wizyta w naszym wynajętym pokoju i pozostawienie naszego małego bagażu oraz jazda na parking a  stamtąd już  pieszo odrazu na festiwal

Fajnie się tak szło wśród tych wszystkich ludzi ubranych w najróżniejsze koszulki ulubionych zespołów, gdzie każdy się do ciebie uśmiecha i pozdrawia. To są niesamowite chwile i przeżycia, to takie momenty na które czeka każdy szanujący się fan muzyki, gdzie wszyscy ludzie stanowią  jedną wielką rodzinę. Przywitały nas znajome już widoki, czyli ogromne logo festiwalu oraz bramki gdzie trzeba było okazać bilet by otrzymać specjalną festiwalową opaskę z kodem kreskowym, która to opaska służyła również za środek płatniczy. Trzeba było tylko wcześniej doładować swój bilet specjalnymi cyfrowymi pieniędzmi o nazwie Skullies i połączyć to wszystko razem. W ten jakże prosty sposób mieliśmy pieniądze na jedzenie i picie oraz na wszystko inne bez dodatkowych kart oraz innych  gadżetów płatniczych. Aha była jeszcze kontrola osobista ale taka naprawdę powierzchowna, dosłownie sekundę i  teren festiwalu stał przed nami otworem.

Po drodze do naszej sceny zakupiliśmy jedzenie i duży zapas picia gdyż upał był niemiłosierny a w wielkim tłumie jest jeszcze bardziej duszno i gorąco. Gdy zmierzaliśmy po samą scenę kończył swój występ zespół Pro-Pain który widzieliśmy kilka miesięcy wcześniej w Sint- Niklaas. I tak powoli krok po kroku licząc na rotację fanów pomiędzy kolejnymi zespołami znaleźliśmy się przy samych barierkach w pierwszym rzędzie pod sceną. Miejsce marzeń , centralnie sam środek sceny i fantastyczny widok na wszystkie następne zespoły. Kolejny już raz mój oraz Izydora plan zadziałał , teraz tylko zostało cieszyć się muzyką i czekać na gwiazdę wieczoru a która tego dnia był zespół SLIPKNOT.  To właśnie ten zespół był głównym celem tego dnia i w ogóle całego naszego wyjazdu na Graspop.  Zespół Slipknot to obecnie jeden z największych i najważniejszych bandów w szeroko pojętym ciężkim metalowym graniu a ich koncerty są wyprzedane na kilka miesięcy wcześniej. Historia zespołu jest bardzo mroczna  oraz obfitująca w wiele tragicznych zdarzeń, postaram się to kiedyś opisać.

Na naszej South Stage czyli scenie południowej zagrali kolejno KNOCKED LOOSE czyli zajebisty, bezkompromisowy hard core, GHOST INSIDE, fajny melodyjny metal core oraz zjawiskowy FALLING IN REVERSE jako ostatni przed daniem głównym. No i właśnie ten zespół zrobił na nas niesamowite wrażenie, to takie małe nasze muzyczne odkrycie. Ich muzyka to niezwykle połączenie metalu , rocka, hip hopu, death metalu oraz rocka progresywnego a całość ozdobiona niesamowita sceniczna sceneria. Zarówno stroje muzyków jak też wszystkie światła, cała pirotechnika oraz wszystkie treści wyświetlane na olbrzymim ekranie stanowiły jedną wielką spójną całość, jeden przekaz. Fantastyczny show i zdecydowanie wybierzemy się na ich koncert jeśli tylko pojawią się w Europie  a własnej trasie koncertowej. To działo się na naszej scenie przed głównym zespołem zaś na scenie obok czyli North Stage wdzieliśmy jeszcze Mylesa Kennedyego, GloryHammer, Jerrego  Cantrella oraz Skillet.  Mnie najbardziej podobał się Jerry Cantrell fenomenalny gitarzysta, piosenkarz oraz kompozytor , lider i założyciel legendarnego Alice In Chains. Tak płynął nam czas za do przygotowania sceny do występu SLIPKNOT.





































Nareszcie nadeszła ta długo wyczekiwana chwila czyli wielkie przygotowania do występu Slipknot a na sąsiedniej scenie swój  występ kończył Skillet. Trzeba  wam wiedzieć że na takich imprezach są tłumy ludzi i my też doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę tym bardziej że była fantastyczna pogoda. Powiem tak ja rozumiem że tłum rządzi się swoimi prawami ale to co działo się na Graspop w tym  roku to przeszło moje najbardziej przerażające . Żadnego z powyżej  wymienionych zespołów nie obejrzeliśmy w  spokoju, to nie było słuchanie muzyki i oglądanie  ukochanych zespołów, to była
 niekończąca się walka z tłumem. Bo jak można mówić o słuchaniu i wspólnym przeżywaniu koncertu gdy cały czas ma się  nad głową czyjeś ciało i tak w kółko, były  może jakieś krótkie momenty gdzie faktycznie można było podziwiać występ i skupić się na muzyce a po za tym non stop walka o przetrwanie by nie zostać połamanym przez jakieś śmierdzące cielsko. Widziałem w swoim życiu wiele koncertów, mniejszych i większych ale to co dzieje się obecnie na koncertach to jest jakiś obłęd i totalne zbydlęcenie, to zaprzeczenie tego czym powinno być wspólne słuchanie i przeżywanie muzyki. Koncert to dla mnie niezwykle emocjonalne przeżycie, to możliwość zobaczenia ulubionego artysty z bliska i poczucia tych wszystkich emocji które wkłada w swoja muzykę. Ta bliskość obcowania z artystą jest dla mnie czymś bezcennym i niepowtarzalnym , to po to stoję tyle godzin w tłumie i czekam by móc cieszyć się i napawać każdym dźwiękiem. Niestety w tym roku na GMM 2025 zostało to nam brutalnie odebrane bowiem gdy zbliżał się występ naszego wyczekiwanego SLIPKNOT  ni stąd, ni zowąd pojawił się jakiś gość na czerwonej kamizelce, rzekomo szef tej pożal się boże ochrony i kazał nam wyjść z naszego miejsca z takim trudem utrzymanego przez cały dzień walki z tłumem. Wyciągnęli nas i odstawili kompletnie do tylu bełkocząc coś o względach bezpieczeństwa. Tak to ja z synem zapłaciłem cenę za pijane bydło uprawiające crowdsurfing który notabene jest prawnie zakazany. Bo gdzie jest kuzwa ochrona jak trzeba walczyć o to by nie zostać kaleką, dlaczego nie zaapelują ze sceny o zaprzestanie takich praktyk ? Wtedy ich nie ma tylko jeszcze odbierają tych pijanych bydlaków z tłumu. Chore to wszystko, naprawdę bardzo chore, to idzie w takim kierunku że pozostaną nam tylko małe klubowe koncerty z fajną i prawdziwą atmosferą gdzie naprawdę można cieszyć się i skupić na muzyce.

Oczywiście występ SLIPKNOT widzieliśmy z boku i z bardzo daleka. Ja z tego koncertu do końca życia zapamiętam jedną scena a mianowicie łzy naszego syna gdy usiadł na trawie i po prostu się rozpłakał, tego widoku nie zapomnę nigdy, jest żeby głęboko we mnie. Nikt nie wie lepiej od mnie co to znaczy kochać muzykę i konkretnie jakiś zespół, co to znaczy żyć ich muzyka i poświęcić im swój czas oraz marzyć o tym by zobaczyć ich na żywo z bliska. Jak dziś pamiętam jak cieszyliśmy się razem jak Slipknot został ogłoszony drugim headlinerem, już wtedy postanowiliśmy że musimy pojechać na ten festiwal, choćby tylko dla tego zespołu.  I zrobiłem wszystko co mogłem jak najlepiej, kupiłem nam bilety kombi na wszystkie dni bo wyszło taniej niż kupować pojedyncze ( bo w planach mieliśmy być tam trzy dni) ale i tak bardzo dużo. To właśnie dlatego jest to dla mnie tak wielkie Rozczarowanie i tak ciężko mi się z tym pogodzić. Sam występ Slipknot to najwyższa klasa światowa,, brzmienie , oprawa wizualna i cala reszta to po prostu perfekcja i profesjonalizm w każdym calu słowem Slipknot miażdży. Grali około 100 minut i usłyszeliśmy wszystko co najlepsze w ich karierze a więc (sic), Wait and Bleed, Nero Forte, People=Shit, Psychosocial, The Devil In, Duality, The Heretic Anthem oraz na bis Spit It Out, Surfacing i Scisssors. Fantastyczna muza a oglądana i słuchana na żywo po prostu wgniata w ziemię zaś jeśli chodzi o jakość dźwięku to chyba tylko Pantera brzmi bardziej czysto po za tym to jakby się słuchało z płyty CD. Wrażenia niesamowite i do pełni szczęścia brakowało tak niewiele. Nic to, trzeba żyć dalej ale postanowiłem tak że jeśli tylko Slipknot pojawi się w Europie to na pewno pójdziemy na ich koncert a wtedy kupię nam specjalne bilety, choćby karnety VIP i żaden dupek z ochrony nie ruszy nas spod sceny. To takie małe nasze marzenie i postaram się go spełnić. Kilka zdjęć z koncertu Slipknot na koniec 












































Na koniec jeszcze tylko mała konkluzja. Odnoszę wrażenie, zresztą nie tylko ja że obecnie przytłaczającą większość uczestników festiwalu przyjechała tylko po to by się wyżyć i odreagować swoje frustracje stres i innego rodzaju problemy bo ze słuchaniem muzyki i wspólnym spędzaniem czasu to nie ma nic wspólnego. To bandy rozwydrzonych i pijanych młodych ludzi którzy częstokroć nie wiedzą jaki zespół gra w danym momencie na scenie. Smutne to ale niestety prawdziwe. Czy wrócimy na Graspop za rok? Nie wiem to zbyt odległy czas by coś planować. Na chwilę obecną to nie chce tam wracać bo jest tam  według mnie zbyt dużo negatywnej energii i złej atmosfery no i przede wszystkim ochrona jest do kitu, to czysta amatorka a nie profesjonalna obsługa festiwalu. A drugi dzień festiwalu zapyta ktoś? A drugi dzień się po prostu po ludzku nie odbył, przynajmniej dla nas. To zbyt smutne by to opisać.

Tekst i zdjęcia Kazimierz Pietrzyk.

Komentarze

  1. Chcę tylko zameldować, że przeczytałam wszystkie wpisy ;-) Dobrze się czytało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie za wsparcie i przeczytanie tego wszystkiego a przede wszystkim za pomoc w otwarciu tego skromnego bloga. Nie jest to i nie będzie jakiś profesjonalny blog muzyczny jakich w sieci pełno aż do znudzenia. To moje osobiste wrażenia, przemyślenia i opinie głównie o muzyce, coś w formie wspomnień a nie typowych muzycznych recenzji gdyż każdy z nas odbiera muzykę inaczej i ma też inne podejście do słuchania czy też przeżywania koncertu. Jeszcze raz Dziękuję. Pora dokończyć wpis o Decapitated…

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Decapitated. Koncert oraz spotkanie z zespołem.

Pierwszy.