Judas Priest 19 lipca 2025 Rockhal Luksemburg.

 Tyle ostatnio było fajnych koncertów że sam nie wiem od czego zacząć. W pierwotnym założeniu miało to być wspomnienie Monster Of Rock z 1991 roku ale opisze coś znacznie świeżego czyli koncert Judas Priest w Luksemburskim miasteczku Esch- Sur Alzette w sali Rockhal. W naszych koncertowych planach na ten rok mieliśmy oglądać występ Judas Priest na GMM 2025 gdzie ostatniego dnia byli headlinerem. Ale jak wiadomo z GMM 2025 wyszło jedno wielkie rozczarowanie ( patrz wcześniejsze posty) postanowiłem zrobić prezent na pocieszenie dla mnie i dla syna kupując bilety na ich koncert właśnie w Luksemburgu. Historia Judas Priest to w zasadzie historia całej szeroko pojętej muzyki heavymetalowej. To zespół legenda, jedyny w swoim rodzaju oryginalny i niepowtarzalny, o ile Iron Maiden jest niewątpliwie najbardziej popularnym i rozpoznawalnym zespołem heavymetalowym na świecie to Judas Priest według mnie jest jednym z najbardziej wpływowych zespołów ostatnich 50 lat w ciężkim metalowym graniu. Nie do przecenienia jest wpływ ich muzyki na twórczość takich zespołów jak chociażby Slayer, Megadeth, Sepultura, Machine Head, Korn, Pantera i wiele innych. Słowem Judas Priest odcisnął swoje muzyczne piętno na całym pokoleniu muzyków i zespołów a dla mnie osobiście stoi w jednym szeregu z największymi czyli Black Sabbath, Ozzy Osbourne, Deep Purple czy też Led Zeppelin.

Muzykę Judas Priest poznałem w tym samym praktycznie czasie co Iron Maiden czyli końcówka lat osiemdziesiątych. Ciekawe że to Iron Maiden przylgnął do mnie bardziej po mimo tego że z początku bardzo drażnił mnie wokal Bruca Dickinsona ale z biegiem czasu to te dwa zespoły były dla mnie niemal równorzędne. O ich wielkim wpływie na całe pokolenia muzyków przekonałem się wiele lat później  gdy już byłem że tak się wyrażę bardziej doświadczonym i zaawansowanym słuchaczem i fanem muzyki metalowej a przede wszystkim potrafiłem sam dla siebie odkrywać muzykę i zespoły takie mniej oczywiste i popularne a zarazem oryginalne i ciekawe. Wiele z tych kapel przetrwało do dzisiaj jak choćby White Zombie, Deftones, Tool, Nine Inch Nails czy Pantera. Ok wystarczy tego przydługiego wstępu teraz niechaj przemówi legenda oraz jej muzyka. 

Wybór Luksemburga i tej sali był dla mnie oczywisty i bardzo symboliczny gdyż to właśnie do tej sali miałem zabrać naszego syna Izydora na jego pierwszy koncert w życiu, na występ Five Finger Death Punch. Niestety problemy zdrowotne wokalisty zespołu Ivana Moodego uniemożliwiły kontynuowanie koncertów przez co ten oraz pozostałe europejskie występy zostały odwołane. Wielka szkoda, to był nasz taki koncertowy falstart. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Tak też było i tym razem. Na miejsce przybyliśmy odpowiednio wcześniej gdyż taką mamy niepisana żelazną zasadę która mówi że jeżeli chcesz być blisko sceny i widzieć artystek bliskiej odległości to niestety ale musisz poświęcić się czekaniu a nagroda może być wspaniała. Luksemburg to małe wręcz mikroskopijne państwo ale bardzo ładne, czyste i zadbane z bardzo dobrymi drogami. Po małym posiłku w KFC ruszyliśmy do naszej sali gdzie z parkingu mieliśmy j około 400 metrów a na miejscu okazało się że przed nami jest tylko 4 osoby czyli niemal idealnie. Pozostało nam tylko czekać cierpliwie na oficjalne otwarcie bram i wejście na salę która może pomieścić maksymalnie 6,5 tys osób i są to wszystko miejsca stojące. W środku bardzo ładnie i przede wszystkim czysto, czego niestety nie mogę powiedzieć o belgijskich obiektach o zbliżonej pojemności jak choćby Vorst Natinaal czy Sportpaleis w Antwerpii, zwłaszcza Vorst jest bardzo zaniedbany szczególnie z zewnątrz aż się nie chce wchodzić do środka a w zimie wygląda to bardzo przygnębiająco.  Reasumując to belgijskie halę koncertowe ulokowane są w przedziwnych miejscach że czasem jest po prostu trudno je znaleźć że o czekaniu kilka godzin na chodniku przy głównej ulicy nawet nie wspomnę bo dla mnie jest to kompletne nieporozumienie. Kiedyś to dokładnie opiszę jak i też pracę tych wszystkich pseudo ochroniarzy, bo to jest naprawdę frapujący temat.

Tegoroczna trasa Judas Priest nosi nazwę Shield of Pain Tour 2025 co stanowi połączenie dwóch tytułów płyt tj. ostatniej Invicible Shield oraz jednej z najlepszych w ich karierze czyli Painkiller z 1990 roku która to świętuje 35 lat od chwili wydania. Wszystko zaczęło się o godzinie 20-tej jako support wystąpił Phil Cambell and Bastards Sons czyli zespół byłego gitarzysty Motorhead. Zagrali bardzo fajny energetyczny set złożony z własnych kompozycji które przeplatali utworami Motorhead. Kilka minut dwudziestej pierwszej danie główne czyli Judas Priest witany głośnym aplauzem swoich wiernych fanów którzy wypełnili sale po brzegi. Wejście czyli intro mieli naprawdę imponujące, te światła, odgłosy burzy, pioruny oraz inne grzmoty i przede wszystkim głos Roba Halforda z przeciągłym Painkiller to niesamowite wrażenie i fantastyczne otwarcie tego prawie dwugodzinnego show. Jako pierwszy wybrzmiał potężny „All Guns Blazing” i moim skromnym zdaniem to nie mogli lepiej wybrać gdyż to fantastyczny kawałek ze znakomitej plyty Painkiller. Jest to jeden z najlepszych albumów w ich dorobku oraz jeden z najlepszych albumów w historii metalu w ogóle. Zresztą z tej płyty usłyszeliśmy aż siedem kompozycji w tym dwa absolutne i ponadczasowe killery jak mój ukochamy „Night Crowler” oraz równie znakomity tytułowy „Painkiller” no i oczywiście wielowątkowy „A Touch Of Evil”.  Po za tym oczywiście kilka utworów z ostatniej płyty Invicible Shield oraz żelazna klasyka której nie może zabraknąć na żadnym ich koncercie czyli nieśmiertelny Breaking The Low, Freewheel Burning, You’ve Got Antoher Thing Coming, Metal Gods, Firepower. Setlista ułożona wręcz genialnie, zaś na bis zagrali Electric Eye, Hell Bent For Leather w trakcie którego Rób Halford wjeżdża potężnym Harleyem na scenę i jest jeden z najlepszych momentów koncertu oraz na sam koniec również ponadczasowy Living After Midnight. Ech co to był za koncert, doskonała oprawa wizualna, te wszystkie światła, efekty pirotechniczne oraz wszystko co było wyświetlane na olbrzymim ekranie tworzyło jedną spójną całość robiąc niesamowite wręcz wrażenie. Po prostu magiczna moc muzyki, światła oraz  ta cudowna wręcz rodzinna atmosfera koncertu na zawsze pozostanie w moim sercu i mojej pamięci. To zespół z 50 letnim stażem a może wpędzić w kompleksy nie jednego młodego muzyka. Wokalista Rob Halford ma 74/lata a jego głos ciągle brzmi potężnie i wspaniale jakby się w ogóle nie zestarzał, jest jak wino im starszy tym lepszy. Kolejny muzyk Ian Hill basista, podobny wiek i jedyny stały członek zespołu który nagrał partie gitary basowej na wszystkich albumach grupy a jest ich chyba osiemnaście. Wielki to zespół a jednocześnie bardzo skromny, darzący wielkim szacunkiem swoich oddanych, wiernych fanów których na świecie są miliony. Mój dozgonny szacunek i uznanie. Dla wszystkich skrupulatnych poniżej wklejam seliste z tegorocznej trasy.


https://www.setlist.fm/setlist/judas-priest/2025/rockhal-main-hall-esch-sur-alzette-luxembourg-5b5157ac.html

Teraz kilka zdjęć które zrobiłem i krótkie podsumowanie 






























Podsumowując to był jeden z najwspanialszych koncertów na jakich byliśmy a wybór tego miejsca to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Podobało nam się dosłownie wszystko od organizacji koncertu po występ zespołu, dokładnie wszystko. Cudowne miejsce z  niesamowita wręcz rodzinna atmosferą gdzie czuliśmy że jesteśmy częścią tej wielkiej metalowej rodziny która przyszła w tym dniu na koncert Judas Priest. To wszystko mogę porównać do naszego pierwszego wyjazdu na GMM 2024, do koncertów Opeth, Limp Bizkit czy Godsmack gdzie czujesz tą więź z resztą publiczności, gdzie przemawia tylko muzyka a ty ją chłoniesz całym sobą bo jesteś jej częścią, gdzie niema tęgo zbydlęcenia jak na ostatnim Festiwalu Graspop gdy zamiast słuchać ulubionych artystów musieliśmy cały czas walczyć z tłumem by nie zostać połamanym. 


Organizacja koncertu to pełny profesjonalizm od samego wejścia po cały czas trwania imprezy, wszystko  pod kontrolą i zero jakiś dziwnych i nie przewidzianych incydentów czy też sytuacji. Ochrona bo to ona w głównej mierze odpowiada za te rzeczy o których powyżej jest bardzo pomocna i przede wszystkim sympatyczna i przyjazna co oczywiście ułatwia wszelki kontakt gdyż nie czujesz tego dystansu jaki ma miejsce w wielu innych miejscach i na innych koncertach. Powiem tak ponieważ mam pełne prawo do wyrażania własnych opinii.Dumni , samolubni i niesympatyczni Belgijscy ochroniarze powinni brać przykład i uczyć się od swoich młodszych kolegów z Luksemburga jak sprawić by koncert był bezpieczny a zarazem by było czuć fajną rodzinną atmosferę. Z tego co do tej pory udało mi się zaobserwować to droga przed nimi długa i kręta ale naprawdę wykonalna czego sobie i wszystkim uczestnikom koncertów w Belgii życzę z całego serca.

Jeśli tylko kiedykolwiek czas i okoliczności pozwolą i będzie tam grał jakiś fajny zespół to na pewno wrócimy do Luksemburga, do hali Rockhal i do tej wspaniałej atmosfery, organizacji no i fantastycznej akustyki. Bo o tym trochę zapomniałem ale akustyka i brzmienie tej sali to miód na wasze uszy że chce się słuchać i słuchać bez końca. Niesamowita sprawa. Podobnie brzmi tylko Ancienne Belgique w Brukseli no i ostatnio nasze krajowe czyli MCK Katowice gdzie byliśmy na występie Machine Head. Ale o tym innym razem.























 

 

















 

 








































Koncert Judas Priest to spełnienie marzeń. To występ legendy i jednego z największych i najważniejszych zespołów w historii Heavy Metalu. Zgodnie z tytułem ich utworu Metal Gods 

JUDAS PRIEST TO METAL GODS !!!! 

Tekst i zdjęcia Kazimierz Pietrzyk.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Decapitated. Koncert oraz spotkanie z zespołem.

Graspop Metal Meeting 2025 czyli koncertowe rozczarowanie roku !!!!

Pierwszy.