Muzyka to dusza wszechświata, skrzydła umysłu, lot wyobraźni i całe życie .

 Jak to wszystko się zaczęło, dlaczego muzyka oraz dlaczego chce o tym pisać? W tym poście spróbuję odpowiedzieć na te pytania bo żeby zostać dobrze zrozumianym trzeba zacząć od początku. Kiedyś napisałem do mojej żony list ten temat, jest do przeczytania na jej blogu pod tym adresem https://belgianasznowydom.blogspot.com/   jeśli ktoś jest zainteresowany. Niniejszy post nie będzie wierna kopią tamtego wpisu choć główny wątek będzie ten sam.

Urodziłem się w wczesnych latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku i całe moje dzieciństwo, młodość oraz większa część dorosłego życia spędziłem na pięknej lubelskiej wsi o wdzięcznej nazwie Wola Potocka. Pochodzę ze skromnej robotniczo - chłopskiej rodziny, żyło się nam dość dobrze jak na ówczesne warunki, nie było luksusu ale też nie przymieraliśmy głodem. Nie ukrywam że było ciężko, nawet bardzo ciężko gdyż wszystko to okupione było  pracą ponad ludzkie siły. Codziennie praca w polu lub w sadzie z jabłoniami i tak niemal cały rok z małą zimową przerwą. Czas wolny w zasadzie nie  istniał, jeśli  już to tylko w niedzielę i to nie zawsze bo jak to w gospodarstwie zawsze jest coś do zrobienia. No a gdzie tu czas na jakieś pasje, hobby lub realizowanie własnych marzeń bo przecież jak każdy człowiek ja też takowe miałem i mam do dzisiaj. I tutaj taki mały paradoks że piękno tamtych czasów polegało na tym że nie było tyle tej elektroniki i całej tej cyfrowej technologii która to tak naprawdę jest tylko i wyłącznie ułudą prawdziwego życia i wolności. W tamtych czasach czarno- biały odbiornik telewizyjny to był szczyt marzeń i pożądania oraz stanowił jakiś dowód  na zamożności danej rodziny. Nasza rodzina również posiadała to cudo techniki a mianowicie telewizor marki Neptun 313 który w najważniejszych okresach roku czyli święta lub ferie, wakacje był notorycznie zepsuty ale za to było Radio. Odkąd sięgam pamięcią w moim domu zawsze było i zawsze grało radio gdyż ojciec bardzo lubił słuchać radia i co ważniejsze potrafił je sam naprawiać jak były jakieś problemy. W ten oto sposób doszliśmy do początku, do źródła mojej pasji czyli muzyki.

To właśnie z radia chłonąłem pierwsze muzyczne dźwięki i zacząłem  rozpoznawać  poszczególne piosenki  oraz wykonawców i tak pozostało na wiele kolejnych lat gdyż to radio stało się moim azylem i muzycznym drogowskazem. Na początku nie było to jakieś ambitne i wyszukane granie tylko po prostu bardzo modne i popularne wtedy Disco a więc te wszystkie Modern Talking, Sandra, Bad Boys Blue, Sabrina i wiele innych. To był jeden wielki nurt zwany wtedy Italo Disco a głównym prekursorem i promotorem tej muzyki był dziennikarz radiowy i znany wtedy DJ Bogdan Fabiański. Jego audycje były nadawane w programie 2 PR w latach osiemdziesiątych. I wtedy też zaczęło się moje nocne siedzenie przy radiu i nagrywanie ulubionych piosenek na kasety na magnetofonie marki Grundig który to rodzice kupili mi za ciężką pracę przy zbiorze czarnych porzeczek. To były pierwsze początki i tak z biegiem czasu odkryłem Program 3/PR i  Marka Niedzwieckiego oraz jego kultową wtedy Listę Przebojów Trójki która była nadawana w piątki lub soboty pomiędzy godziną 19.00 a 22.00. Z każdym tygodniem lubiłem listę i prowadzącego coraz bardziej, podobał mi się jego miły i spokojny głos a przede wszystkim muzyczna wiedza i język angielski. Ale to nie on wywarł na mnie wielkie wrażenie gdyż czasem zdarzało się tak że w zastępstwie listę prowadził Roman Rogowiecki i to on zainteresował i zainspirował do słuchania muzyki rockowej i metalowej, ba zmienił całkowicie moje myślenie o muzyce w ogóle. To Roman jest pierwszym dziennikarzem i prezenterem radiowym którego słuchałem notorycznie i nagrywałem w miarę możliwości wszystko co prezentował w swoich audycjach. Prowadził dwie autorskie audycje muzyczne, wręcz genialne a dzisiaj już mające status kultowych to jest Metalowe Tortury i Cały ten Rock. To dzięki niemu i tym audycjom poznałem pierwsze nagrania i płyty legendarnych już dzisiaj zespołów jak Metallica, Slayer, Megadeth, Iron Maiden, Anthrax, AC/DC, Wariorr Soul, Queensryche oraz całą masę niemieckiej muzyki metalowej, tak bardzo wtedy popularnej w Polsce jak Kreator, Sodom czy Running Wild. Oprócz wyżej wymienionych stricte metalowych kapel zaszczepił we mnie miłość do szeroko pojętej muzyki rockowej od Depeche Mode  przez U2, Sisters of Mercy cz New Model Army. Normalnie pomyśli ktoś że rozrzut niesamowity ale tak było i to on otworzył mój umysł na inne gatunki muzyki i pokazał mi piękno w muzyce a przede wszystkim wielką muzyczną wrażliwość ponieważ tylko wrażliwi artyści tworzą arcydzieła.

Imponował mi swoją wielką wiedzą, inteligencją oraz niezwykłą erudycja i pewnością siebie no i genialny wręcz perfekcyjny język angielski. To mnie po prostu urzekło i uwiodło gdyż słuchałem jego audycji do samego końca czyli do początku lat dziewięćdziesiątych gdzie jeszcze radio grało wspaniałą muzykę i mówiło pięknym polskim językiem aż nie chciało się odchodzić od odbiornika. A gdzie obecnie jest radio? Ech szkoda gadać. Słuchając tego wszystkiego zachodziłem w głowę skąd Roman to wszystko wie, te daty, tytuły, nazwy płyt ,zespołów oraz poszczególnych utworów ta przeogromna wiedza która dzielił się z nami przy każdej audycji i czego mu po ludzku zazdrościłem. Wraz z upływem czasu zrozumiałem skąd to wszystko pochodzi, przecież na antenie przy każdej okazji wymieniał nazwy czasopism, magazynów muzycznych i książek zazwyczaj anglojęzycznych ale też również naszych polskich. Pomyślałem wtedy że ja też oprócz słuchania muszę zacząć czytać muzyczne gazety by pogłębić swoją wiedzę i ćwiczyć pamięć i coś tam uczyć się po angielsku. To pod wpływem muzyki i filmów zacząłem coś tam dukać po angielsku i dzisiaj jak na kompletnego samouka całkiem nieźle dają sobie radę. Jak pomyślałem tak też zrobiłem i powoli za uciułane grosze kupowałem pierwsze polskie profesjonalne pisma o muzyce rockowej i metalowej a były to Non - Stop, Magazyn Muzyczny, Rock And Roll oraz Tylko Rock którego notabene miałem wszystkie numery ( niestety przepadły w czasie naszej przeprowadzki do Belgii wraz z pokaźną kolekcją płyt winylowych lącznie z gramofonem ) Całą swoją wiedzę muzyczną którą posiadam i która nie chwaląc się jest ogromna zaczerpnąłem z radia i profesjonalnych gazet muzycznych oraz książek poświęcanych konkretnie danemu artyście. Jestem z tego bardzo dumny,  mam do takich rzeczy genialna  wręcz pamięć, jakbym był pod to zaprojektowany a jeszcze większą dumą napawa mnie fakt że mogę się to wiedza dzielić i przekazywać naszemu synowi który też uwielbia muzykę. Dobrze bo odbiegłem trochę od tematu. Roman w swoich audycjach również polecał audycję swoich kolegów z radia i tak poznałem niedzielną poranną audycję radiową pod nazwą Muzyka Młodych z niezapomnianym wstępem zespołu Running Wild z płyty „Under Jolly Roger”. To właśnie w tej audycji po raz pierwszy usłyszałem zespół Metallica a konkretnie utwór „Seeek and Destrroy” z pierwszej ich płyty zatytułowanej „Kill’em All”. Głównym prowadzącym był niezapomniany Marek Gaszyński oraz czasami razem z nim Jacek Demkiewicz obydwaj też pisali artykuły do Magazynu Muzycznego. Zresztą Roman Rogowiecki również a w późniejszym czasie był współautorem i tłumaczem artykułów w pierwszych polskich wydaniach Metal Hammera. To właśnie pod wpływem takich audycji , takiej muzyki i między innymi takich ludzi powstało moje pierwsze wielkie marzenie. Być kimś takim, jeździć , oglądać słuchać i pisać, pisać dla siebie i dla innych, realizować się w tej wielkiej pasji jaką jest muzyka. To było coś co zawsze chciałem robić. Niestety moje życie potoczyło się inaczej, może zabrakło determinacji i ambicji z mojej strony w dążeniu do tego celu, sam nie nie wiem. Wiem tylko że ze strony rodziców zabrakło zrozumienia i przede wszystkim wsparcia dla mojej pasji, dla nich wtedy było nie do pomyślenia że można spełniać i realizować marzenia i przy tym jeszcze zarabiać pieniądze. To były ciężkie i zupełnie inne czasy niż obecnie i trudno to porównać. Muzyka w tamtym czasie była dla mnie wszystkim, była moją wolnością, moim schronieniem, ucieczka przed szarą rzeczywistością, była moim bólem istnienia i jedynym i najwierniejszym przyjacielem. To muzyka opisywała dla mnie świat i wszystko co dzieje się dookoła mnie, to dzięki muzyce stałem się wrażliwym człowiekiem i rozumiem ból i cierpienie innych ludzi. Muzyka jest dla mnie czymś wyjątkowym, więc tańczę w ogniu który mnie rozpala, mam tylko muzykę , aż do końca. Kończąc ten przydługi wątek dotyczący Romana Rogowieckiego dodam tylko że był on tour managerem oraz wyłącznym tłumaczem wielu zespołów i wykonawców jak choćby Iron Maiden, Metallica, AC/DC czy Tina Turner oraz na potrzeby radia i telewizji przeprowadzał wywiady z największymi gwiazdami muzyki oraz kina. Wielki dziennikarz a przy tym niezwykle skromny i pełen luzu i dystansu do siebie. Nie samym Rogowieckim żyje człowiek ale w pierwszym okresie mojej muzycznej drogi to on właśnie wywarł na mnie największe wrażenia i wpływ a później przyszli kolejni wielcy dziennikarze i prezenterzy radiowi. Między innymi Piotr Kaczkowski, Wiesław Weiss, Tomasz Beksiński, Marek Wiernik, Igor Stefanowicz, Piotr Stelmach, Piotr Kosiński, Wiesław Królikowski, Bartek Koziczyński czy Piotr Metz to tylko kilka nazwisk które tak na szybko przychodzą mi do głowy zwłaszcza Tomasz Beksiński i jemu poświęcę kiedyś cały post.

Tak oto znalazłem się w szkole zawodowej w Stalowej Woli i tam poznałem kolegę o imieniu Witold który miał taki sam gust muzyczny jak ja. Ale najważniejsza zaletą znajomości z Witkiem było to że miał on kolegę Jacka który z kolei miał całą rodzinę w Ameryce. W tamtych czasach Ameryka to Panie raj nie to co dziś gdy dodamy do tego wartość ówczesnego dolara w przeliczeniu na złotówki. Po pierwsze kolega Jacek miał zajebisty sprzęt do odtwarzania muzyki, no a po drugie i znaczenie ważniejsze miał imponującą kolekcję płyt winylowych z muzyką heavy metalową które to płyty otrzymywał prosto z Ameryki od swoich rodziców. I tak się zaczęło nasze wspólne przegrywanie płyt winylowych na kasety magnetofonowe które zacząłem kupować wręcz bez opamiętania za pieniądze otrzymywane za praktyki zawodowe w szkole. Nie muszę chyba dodawać że tymi zakupami doprowadzałem ojca do szewskiej pasji bo w jego wyobrażeniu nie na taki cel miały iść te pieniądze. Oczywiście za przegranie Jacek też brał od nas pieniądze, ale ten fakt udawało mi się ukrywać przed rodzicami do sam końca tego procederu. Było to moje pierwsze prymitywne i pirackie Spotify gdzie się płaci za udostępnioną muzykę. Ech to były czasy na samo wspomnienie aż łza się w oku kręci, ten pokój pełen kaset, te plakaty wycinane z gazet na ścianach , to miało jakiś magiczny urok i było na swój sposób piękne. Później przyszła pierwsza praca i służba wojskowa a po niej moja druga praca w Polsce w HSW czyli Huta Stalowa Wola gdzie przepracowałem 20 lat jak lakiernik na wydziale budowy oraz konstrukcji maszyn budowlanych. Już w pierwszym miesiącu pracy moją uwagę zwróciła dziwnie znajoma twarz ale z początku nie mogłem skojarzyć skąd ją znam, aż do momentu gdy zaczęliśmy ze sobą gadać. Co się okazało ? No a to że ta twarz należy do kolegi nomen omen Jacka ( kolejny Jacek w moim życiu) i który niespełna rok chodził do tej samej  zawodowej co ja tylko był o dwa lata młodszy. No i zakolegowaliśmy się na dobre gdyż Jacek miał te s upodobania muz i takiego samego świra na punkcie rocka i metalu jak ja. Wtedy zaczęła się też nasza wielka przyjaźń no i młodzieńcze spory i kłótnie o to który zespół jest lepszy i kto wydał lepszy album a wszystko to polewane było hektolitrami piwa i innych trunków. Cudowne to były lata i chyba najwspanialszy okres w moim życiu do pewnego momentu gdy  kompletnie się pogubiłem i całkowicie uzależniłem od alkoholu i popadłem w długi kilkuletni alkoholowy mrok. Ale to temat na inną opowieść, może kiedyś, jak się odważę. Wracając do Jacka to mogę napisać tak że jeśli kiedykolwiek miałem prawdziwego przyjaciela to był nim właśnie On no i może ojciec chrzestny naszego syna Tomasz. Z Jackiem łączyła mnie jakaś niewidzialna więź, rozumieliśmy się bez słów i pomimo wielu muzycznych sporów zawsze było pole do kompromisu i nigdy ze sobą nie kłóciliśmy się. To była fantastyczna i prawdziwa przyjaźń, wspólnie wymieniliśmy się płytami, kasetami oraz gazetami muzycznymi, razem też chodziliśmy na lokalne koncerty. Nasza przyjaźń trwała kilka długich lat do momentu w którym alkohol przejął całkowitą kontrolę nad Jackiem i był też bezpośrednią przyczyną jego przedwczesnej śmierci. Po za tym jak wspomniałem wyżej  to był  cudowny czas dla mnie bo z jednej strony wypełniony pracą a z drugiej dzięki właśnie niej mogłem realizować swoje marzenia czyli żyć muzyka i cieszyć się nią każdego dnia a także co najważniejsze również chodzić na wielkie koncerty. A trzeba wam wiedzieć że pod wpływem tych wszystkich radiowych audycji oraz relacji w czasopismach muzycznych powstało w mojej  głowie wielkie marzenie,  by samemu wybrać się na taki koncert,, wielkie show , wielkiego zespołu a nie jakieś tam lokalne stalowowolskie czy rzeszowskie kapele. Udało się spełnić to marzenie i byłem w latach dziewięćdziesiątych na kilku fantastycznych a może nawet magicznych koncertach legendarnych już dzisiaj zespołów. Postaram się to wszystko tutaj opisać jak i również płyty i zespoły które wywarły na mnie największy wpływ i niejako ukształtowały jako fana i słuchacza muzyki.

To w wielkim telegraficznym skrócie cała moja historia gdyż nie sposób opisać po kolei każdego roku z osobna. Żeby nie było za wesoło o ja też mam swój mroczny okres jak choćby wspomniany wcześniej alkohol i walka z nim o powrót do świata żywych oraz normalnego życia. Trwało to trochę a po drodze była przeprowadzka do małego miasteczka i zamieszkania samemu , małżeństwo oraz narodziny syna tak że muzyka siłą rzeczy zeszła na dalszy plan. Oczywiście nie odstawiłem muzyki całkowicie, ona zawsze gdzieś tam  była ale jakby w tle. Od kilku wszystko wróciło na właściwe tory i znowu muzyka wypełnia moje życie oraz cieszy raduje moje uszy i serce. Gdy do tego dodam że od ponad roku razem  z moim , naszym synem wspólnie chodzimy na koncerty to jest po prostu mega czas. To jest najpiękniejsza rzecz jaką mogła spotkać mnie w  życiu, to że mogę moją pasją i miłością do muzyki dzielić się z  naszym synem i pokazywać mu kawał dobrej rockowej i metalowej muzyki . Każdy koncert jest inny i każdy stanowi dla mnie niesamowite wręcz emocjonalne przeżycie. Jeśli czas pozwoli i starczy mi sił oraz życia to chce to wszystko tutaj właśnie opisać.




































 


















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwszy.